Bardzo długi, męczący dzień zakończył się dla fanów sportu. Po czterdziestu latach znów jesteśmy mistrzami świata w dyscyplinie zespołowej. Dokładnie 4 dekady temu taki sam sukces osiągnęła kadra Huberta Wagnera. Jaki to był turniej, co warto zapamiętać, o czym jak najszybciej zapomnieć? Przeżyjmy to jeszcze raz!!!
Gdy 6 lat temu FIVB wybrała Polskę na organizatora siatkarskiego mundialu, wszyscy wiedzieli że to wielka szansa, której nie wolno zmarnować. Byliśmy dwa lata po srebrnym medalu kadry Raula Lozano i niezłych igrzyskach w Pekinie, gdzie niewiele brakło do medalu. Euforia związana z organizacją turnieju trwała długo. Do czasu…
Gdy rok przed rozpoczęciem turnieju gruchnęła wiadomość, że brakuje 16 mln złotych, aby turniej odbył się bez przeszkód, wielu kibiców zastanawiało się w czym jest problem. Wcześniej bowiem wydano niewspółmiernie większe pieniądze na organizację EURO 2025, więc kwota kilkadziesiąt razy mniejsza nie powinna stanowić problemu. Przy tak wielkiej imprezie nigdzie by nie stanowiła, tylko w Polsce.
Ten problem teoretycznie zdaniem zarządu, komitetu organizacyjnego i prezesa Przedpełskiego został rozwiązany. Pytanie tylko czyim kosztem? Wiele osób jest zdania, że wykorzystano fanatycznych kibiców siatkówki, zawyżając ceny biletów, aby załatać problemy finansowe turnieju. Jeśli taki rzeczywiście był plan PZPS, to powiódł się w 100%. Kibice nie zawiedli, wolnych miejsc na wielu meczach prawie nie było. Pojedyncze wolne krzesełka były wręcz niezauważalne w biało-czerwonej rzeszy kibiców. Na tym polu więc osiągnięto sukces. Nie wiadomo jednak czy nie przyczynił się do tego Polsat, a wcześniej – Donald Tusk.
Premier bowiem na kilkanaście tygodni przed startem mistrzostw zabronił spółkom państwowym sponsorowania MŚ w siatkówce. Wtedy właśnie ze współpracy z PZPS i Polsatem wycofał się Orlen. Zaraz za znanym koncernem paliwowym poszła cała reszta sponsorów, którzy tego samego dnia wypowiedzieli swoje umowy. Organizatorzy pozostali więc na lodzie. Poszukiwania kolejnych sponsorów kończyły się fiaskiem. Nie da się więc oprzeć wrażeniu, że pierwszym, który przyczynił się do zakodowania mistrzostw był już nieurzędujący premier. O tym jednak za chwilę. Pod kątem sportowym i organizacyjnym było pięknie. Niezapomniana atmosfera na meczach, kapitalne otwarcie turnieju i piękny mecz Polski z Serbią na Stadionie Narodowym to tylko jedne z sukcesów tego turnieju. Sukces ma jednak wielu ojców, a tym najważniejszym dla kibiców był Stephane Antiga.
Jeszcze kilka miesięcy temu, po zwolnieniu trenera Anastasiego, nasza kadra pozostawała bez trenera. Nie było kogoś, kto miał skompletować i przygotować zespół na najważniejszą imprezę rozgrywaną w Polsce. Po wielu tygodniach rozważań i plotek postanowiono wziąć przykład z PGE Skry Bełchatów, czy też ze wspomnianego roku 1974. Trenerem został wtedy jeszcze zawodnik Bełchatowskiego klubu – Antiga. Francuz więc miał z perspektywy boiska zebrać zespół, przeprowadzić selekcję i zdobyć medal mundialu. Już dzień po tym wyborze niemal nikt nie wierzył w Antigę, nie dał mu nawet szansy pokazać się w nowej roli. Większość sceptyków nawet zdążyła ułożyć teorię, że Antiga ma być marionetką w rękach swojego asystenta Phillipe’a Blaina. Cały spisek wziął się bowiem z tego, że Blain ze względu na swoje stanowisko w FIVB nie mógł być pierwszym trenerem naszej reprezentacji, asystentem trenera jednak został bez przeszkód. Po czasie jednak okazało się, że Blain podszedł do swojego byłego zawodnika w sposób bardzo partnerski. To właśnie współpraca francuskich trenerów i ich wspólne rozumienie było kluczowe podczas mistrzostw. Żaden z nich nie bał się postawić na zupełnie nowe twarze w Lidze Światowej, twarze które później odgrywały kluczowe role na mundialu. Przed rokiem nikt by nie uwierzył, że o sile kadry będą stanowić Drzyzga, Mika, Buszek czy Kłos, a pierwszym Libero będzie Zatorski. Na tym był jednak tylko początek odważnych decyzji. Bez większego żalu Antiga poświęcił jednostkę na rzecz zgranego zespołu, nie włączając do kadry na mistrzostwa Bartosza Kurka. Każda kolejna decyzja trenera, w połączeniu z przeciętnym wynikiem (ale niezłą grą!) w Lidze Światowej tylko pogłębiała krytykę kibiców. Antiga jednakże prosił, by pozwolono mu spokojnie pracować. Nie zawiódł. Pokazał również, jako jedyny trener w tym sezonie reprezentacyjnym, że idea ogrywania całego zespołu kosztem żelaznej pierwszej szóstki była słuszna. Męczące 13 spotkań na przestrzeni trzech tygodni pokazało, że potrzebna była silna, wyrównana kadra na całe mistrzostwa. To dzięki Antidze, wymiana Drzyzgi na Zagumnego, Miki na Kubiaka czy też wyjścia Możdżonka, Buszka i innych nie pogarszały jakości gry zespołu. Tylko takie rozsądne szachowanie siłami mogło przynieść sukces. Żaden inny trener mundialu nie miał takiego pomysłu. Nikt wcześniej nie zauważył, że tegoroczne mistrzostwa były najintensywniejsze w historii i nie dawały możliwości wybierania rywali, celowych porażek itp. Jednakże jeszcze przed pierwszą piłką mistrzostw wszyscy eksperci powiesili psy na Antidze, że nie ma pierwszej szóstki, bo tylko tak (ich zdaniem) można odnieść sukces na mundialu. Jak widać, inni pokazali jak się kończy gra tylko szóśtką/siódemką zawodników.
Sukces sportowy był więc niepodważalny. Porównań Antigi do Wagnera też przez najbliższe lata nie zabraknie. Jednakże wielkie siatkarskie święto z jednej strony zburzył, a z drugiej zjednoczył (ot paradoks) najlepszy blokujący turnieju – czyli Pan Solorz-Żak. Pierwszy raz w historii mieliśmy u siebie mistrzostwa świata w dyscyplinie zespołowej, dyscyplinie w której Polacy mieli realne szanse na świetny wynik. Całą tą otoczkę jednak zburzył Polsat kodując mistrzostwa dla zdecydowanej większości kibiców. Do nikogo nie trafiała argumentacja, że posiadacze dekoderów Polsatu obejrzą mundial za darmo, nawet klienci Cyfrowego Polsatu przyłączyli się do reszty, która głośno krytykowało decyzję Polsatu. Z resztą nie było czemu się dziwić. Stacja prezesa Solorza-Żaka zapłaciła za mundial 15 mln euro – nie da się ukryć, że dużo. Wykupiła prawa wręcz zaraz po tym, jak ogłoszono organizację mistrzostw w Polsce. Później Polsat sprzedał prawa do ponad 150 krajów. Ciężko uwierzyć, że już samym pośrednictwem do innych krajów, nie odzyskał tych pieniędzy. Dokładając wielomilionową publiczność na ewentualnej antenie otwartej (mecz otwarcia oglądało około 11-12 mln fanów, a finał ponad 17 mln), każdemu logicznie myślącemu nasuwa się myśl, że mistrzostwa powinny się dla Polsatu zbilansować, o ile nawet na nich nie zarobił. Po zakodowaniu nikt raczej nie wierzy, że Polsat co najmniej zbilansował mundial za pieniądze od abonentów, a stratę wizerunkową może odczuć na bardzo długi czas, zwłaszcza że coraz więcej sportowych fanów dostrzega mizerność sportowej oferty Polsatu. Dlatego też większość skłania się do operatorów kablowo/cyfrowych, którzy łączą kanały z różnych platform, aby mieć realny dostęp do najlepszych transmisji sportowych. Na tym tle, Polsat jest coraz częściej dodatkiem, na poziomie Sportklubu, będąc daleko za sportowymi pozycjami nc+ i euro sportem, a coraz bardziej muszą walczyć także z ubogą ofertą TVP. Ubogą, ale na ogół opiewającą w światowe wydarzenia sportowe. Nie da się więc ukryć, że Polsat raczej zdecydowanie mniej straciłby (o ile w ogóle by stracił) na odkodowanych mistrzostwach, niż zyskał blokując je. W ten oto sposób Karol Kłos, uznany za najlepszego środkowego turnieju, przegrał zdecydowanie statystykę najlepszego blokującego – bo tak zablokować mistrzostwa jak zrobił to Polsat, nie potrafi żaden siatkarz…
Podsumowując, sportowo osiągnęliśmy piękny wynik. Mieliśmy pierwszy raz taką imprezę jak siatkarski mundial, pierwszy raz zdobyliśmy złoto na Polskiej ziemi, a kibice w XXI wieku nie mogli tego zobaczyć. Sytuacja co najmniej żenującą. Strach jednak pomyśleć, że FIVB już zaproponowała nam organizację kolejnego mundialu. Co z tego wyniknie, tego nikt nie wie – dzięki Bogu jednak już za rok, ma wejść nowelizacja przepisu mówiąca o tym, jakie wydarzenia sportowe muszą być w miarę możliwości pokazane na kanałach ogólnodostępnych. Obok znanych dotychczas wydarzeń, mają się znaleźć mecze MŚ i ME siatkarzy, piłkarzy ręcznych, skoki i biegi narciarskie, a także m. mecze w Lidze Światowej reprezentacji Polski. Reasumując, może FIVB chce nam umożliwić przeżycie siatkarskiego święta pełną gębą, bo to tegoroczne było takie, wybrakowane. Jedyne co można zawdzięczyć Polsatowi, to integrację sąsiedzko – kibicowską. Kibice często integrowali się oglądając większość meczów w pubach, albo kupowali pakiet mistrzostw u jednego sąsiada, a przychodziła cała klatka schodowa z zakąską i browarem w zamian. Takiej integracji nie było od czasów Orłów Górskiego, gdy jeszcze nie wszyscy mieli telewizory. Jednakże, chyba nie o to w tej bajce chodziło…
Autor: Michał Skrzypski